Recenzja filmu

Buena Vista Social Club (1999)
Wim Wenders
Luis Barzaga
Joachim Cooder

Kubańska fiesta

Filmowy poemat muzyczny Wendersa jest podróżą do innego świata, gdzie dla żyjących w ubóstwie ludzi muzyka stanowi sens i treść życia. Dwadzieścia lat temu do Warszawy przyjechał kubański
Filmowy poemat muzyczny Wendersa jest podróżą do innego świata, gdzie dla żyjących w ubóstwie ludzi muzyka stanowi sens i treść życia. Dwadzieścia lat temu do Warszawy przyjechał kubański zespół jazzowy Irakere. Było to dla nas wówczas odkrycie - nowa muzyka, genialni instrumentaliści, nieprawdopodobna siła, energia, feeria pomysłów, nieskrępowanie. Czasy się zmieniają. Złote lata jazzu minęły. Muzycy z Irakere w większości uciekli do Stanów Zjednoczonych, tam grają swoją ukochaną muzykę w klubach i knajpach. Owacja, z jaką przyjęci zostali wtedy, na Jazz Jamboree w Sali Kongresowej i na całonocnym Jam Session, dziś już się nie zdarza. Staliśmy się bardziej europejscy, jesteśmy powściągliwi w wyrażaniu naszych uczuć i wdzięczności artystom. A jednak właśnie tamten wieczór kubańskiej fiesty w Warszawie przypomniał mi się, gdy oglądałem najnowszy film Wima Wendersa. Dokument, a właściwie filmowy poemat muzyczny zrealizowany wspólnie z gitarzystą i kompozytorem jego filmów - Ry Cooderem. Jest to bardzo sugestywna opowieść o muzyce, której pewnie w takiej formie by już nie było, gdyby nie rewolucyjny eksperyment Fidela Castro i blokada kulturalna wyspy. Muzyce, która w niezmienionej formie i manierze przetrwała kilkadziesiąt lat. Tak, przemysł fonograficzny przyczynił się do ogromnego rozwoju muzyki rozrywkowej, ale przy okazji doprowadził do nieprawdopodobnej wręcz unifikacji naszych gustów, a także zachowań samych muzyków. Terminy - promocja, marketing, rynek, sukces komercyjny, są dziś nagminnie używane przy ocenie samej muzyki. To, czy produkujemy buty, samochody, karabiny czy wiersze, schodzi na plan dalszy. Wszystko, nawet muzyka, jest towarem, jest na sprzedaż i liczba odbiorców staje się wartością nadrzędną. W tym szaleństwie przeliczania wszystkiego na pieniądze potrzebne są czasem chwile otrzeźwienia. Dla nas takim ożywczym prysznicem w pewnym momencie stał się Bregović, który zwrócił uwagę na muzykę z sąsiedztwa, zza miedzy. Podobnym odkryciem dla świata jest muzyka kubańska. W swej czystej formie zachowana jedynie na wyspie. Zanim powstał dokument filmowy Wima Wendersa o Buena Vista Social Club - miejscu spotkań hawańskich muzyków - stolicę Kuby przez jakiś czas odwiedzał Ry Cooder, niegdyś muzyk sesyjny, od początku lat 70. pracujący już na własne nazwisko. Od lat związany z kinem, piszący dla filmu bardzo oryginalne kompozycje, których symbolem stała się jego ilustracja wendersowskiej amerykańskiej opowieści - "Paris, Texas". Te podróże do Hawany pozwoliły Cooderowi zrozumieć i poznać muzykę kubańską. To była zresztą, jak sam wspomina, podróż do innego świata, w krąg innej wrażliwości. Grywał z muzykami, którzy swą karierę rozpoczynali na początku naszego wieku. Ludzi żyjących w ubóstwie, dla których muzyka jest sensem i treścią życia. Te łagodne, kołyszące rytmy, proste miłosne słowa pełne ciepła i akustyczne, czasem chropawe brzmienie instrumentów - wszystko to sprawia, iż nawet na tych, którzy nie są miłośnikami afrokubańskich rytmów, wywiera ta muzyka ogromne wrażenie. Płyty Ry Coodera nagrane ze staruszkami z Hawany stały się wydarzeniem artystycznym. Później były ich wspólne koncerty w najelegantszych salach muzycznych świata, w Carnegie Hall, a także koncerty w Europie, w Amsterdamie i Berlinie. I znów kolejne nagrania w Hawanie. O tym wszystkim opowiada dokument Wendersa. Film o muzyce i muzykach. O potwornie zniszczonej Hawanie i o jej mieszkańcach. Film o biedzie i o może pozornym, ale jednak, uśpieniu w ubóstwie. Uśpieniu dla nas niezrozumiałym. Może jednak po obejrzeniu filmu uda nam się lepiej poznać tamten zatrzymany w czasie świat.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones